Audi fight (niesforny)

 Siedział w aucie pośrodku wielkiego miasta, wpatrzony w niebieskie niebo pocięte na romby kawitacjami samolotów i dumał, czy to, co właśnie zjadł, nie miało aby terminu przydatności do spożycia, jak ruskie konserwy, do roku 2015, gdy nagły dysonans wyrwał go z tych filozoficzno-kulinarnych rozważań.
Dobrze widział, czy to tylko jakaś anomalia, podwójne wejście matrixowego kota? Spojrzał jeszcze raz i tak, faktycznie, nie ma mowy o pomyłce.
Te potężne koła, te nieatrapy wydechów, to drobnym druczkiem dopisane V6 na boku, wszystko to nie pozostawiało złudzeń.
Będzie cholernie ciężko.
Jadnak tego, co zobaczył, odzobczyć się nie da i odpuścić zresztą też nie.
-Tego zostawić tak nie mogę! - westchnął - żaden cywilizowany człowiek nie zostawi! - pomyślał, odpalając silnik.
Już przed chwilą nie było chwili do stracenia, a teraz, z każdą setną sekundy będzie już tylko ciężej go dopaść.
No, nie będzie łatwo, ale da radę. Musi, bo nie można odpuszczać takich zachowań!
Dobra, dobra, może w tym Audi są te 20-calowe alufelgi, skóry typu alcantara z selekcjonowanych krów, z 500 koni i inne najnowsze systemy, ale za to tu u niego jest… jest... hmm, właśnie, co jest? Trzydziestoletnie doświadczenie i na konsoli przycisk „S” jest!
Z fascynacją i niedowierzaniem spojrzał na to całe „S”.
-Że też komuś się chciało tak pieczołowicie projektować, poręcznie umieszczać, wydawać kasę na produkcję czegoś, co służy dokładnie niczemu.
Ale nacisnął, włączył ten teoretyczny tryb „S-port”, może choć podziała mu na wyobraźnię, bo na pewno nie usztywni pojazdu, nie doda petryliarda koni, nie zmieni nastaw skrzyni i koloru zegarów.
Niestety, nie wprowadzi pojazdu w tryb „Rozpierdalacz Szos”.
Fokus chłopie, bo Czas i Audi uciekają bardzo chyżo, więc i czas najwyższy zmierzyć się z problemem.
Pojedynek, Warcaby, Gry uliczne rozpoczęte…!!! E, cholera, tylko gdzież on znikł?
Tam jest - ale poszedł - pomyślał z podziwem - już, już cię gonię i dogonię!
Jedno skrzyżowanie przelecieli jak pociski ziemia-ziemia, drugie poszło siłą rozpędu, zakręt, redukcja, lekkie zwolnionko na torowisku… jeb, jeb po szynach.
Na pewno plomby mu poszły w tych niskoprofilowych gumach.
Masz za swoje! 
Ruch uliczny jak w Hanoi, bardzo dobrze! Przy tej niemieckiej stadninie bawarskich koni gorącokrwistych, jego doświadczenie i przycisk „sport” nadają się do rozwożenia paczek.
Zostaje nie zgubić, siedzieć na ogonie i szukać okazji. Myszkować, próbować, urywać te centymetry dystansu…. Wyścig uliczny jak z Formuły 1 w Monako, możliwości wyprzedzenia brak.
I hamowanie awaryjne, taksówkarz się wrypał, bez kierunkowskazu oczywiście! Wszyscy wiedzą, że on tu skręca, przecież od 10 lat tak robi.
Znowu dwa pasy, wracamy do gry… Gdzież to audi? Jest, daleko z przodu. Zrobiło się trochę miejsca, wyrwał za nim z rykiem, ogień z rur… z rury… z rurki! 
100 km/h w mieście? Gościu, nie ponosi cię fantazja? 
-Ja już wiem, że on wie, że ja wiem! Ale cóż robić, muszę go dopaść!- pozwolił sobie na refleksję -Polacy, naród dumny i uparty, z szablami na czołgi szli! Nie poddam się.
Jasny szlag, ileż to może trwać? Kolejne skrzyżowania, kolejne światła i cały czas „zielona fala”! Jak trzeba, to nie ma… jak potrzebne czerwone, to oczywiście na złość zielone! 
Murphy? Wsadź sobie w dupę to swoje prawo!
Ciągle, wciąż pechowo można gnać. Lecz nagle… Tak, chyba się Niemiec lekko wkurwił na ten cały pościg albo paliwa mu brak od tego szaleńczego brykania. Daje nagle po hamulcach, pisk opon i nagły skręt na parking pod hipermarketem.
Uśmiechnął się pod nosem: 
- Gościu, jesteś ciut niesforny, nie wiesz z kim tańczysz i wpadł za nim, też zgrabnym poślizgiem, zatrzymał się.
Audi już stoi a Niesforny wysiada i ,nastroszony jak kurczak w Wielkanoc, idzie. Rozstaw ramion jakby zawodowo telewizory pod pachami nosił, zawsze gotowy do konfrontacji! 
Była bitwa sprzętów, krajów i kultur, zaraz będzie przepychanka słowna, a potem konfrontacja ręczno-siłowa. 
Czas uciąć ten spektakl, też wysiada z auta, patrzy ponuro w oczy, ociera pot z czoła i nonszalancko rzuca: 
-Łap!
I rzuca Niesfornemu portfel
-I patrz, z czego żyjesz, nie zostawiaj portfela na dachu auta, bo ktoś może być wolniejszy niż ja i nie mieć chęci ganiać cię po mieście…