Camping

Spotkałem go na campingu, gdzieś tam, hen, w południowych rejonach naszego kontynentu.
Przyjechał Volkswagenem Transporterem Callifornia - genialną wariacją na temat campera.
Wygląda jak dostawczak, prowadzi się jak osobówka tylko lepiej, bo wyżej siedzisz, wjedzie wszędzie tam, gdzie campera nie wpuszczą, a w środku ma dość miejsca, żeby 4 osobowa ekipo-rodzina mogła koczować dłuższy czas w campingowych warunkach gdzieś na rubieżach.
Podnoszony dach tworzy sypialnię, obrotowe fotele - jadalnię, a wbudowana kuchenka, zlew i lodówka - kuchnię.
Pojazd w sam raz dla zgrabnej rodziny czy zgranej ekipy, a on?Był sam!
Zaparkował obok nas równo i schludnie na przydzielonym mu kawałku kamienistego, nierównego gruntu. Terenu, przez który potrafią się przebić tylko fachowcy Brusa Willisa z Armagedonu, zaprawieni w bojach wiertacze głębinowi lub nauczeni doświadczeniem, zaopatrzeni w młoty pneumatyczne posiadacze namiotów, którzy już raz tu byli, reszta - bez szans.
Gdy wieje Bora - uwierz - w namiocie nieprzybitym co najmniej na głębokości roponośne linami do cumowania tankowców jesteś zgubiony.
Odfruwasz razem z dobytkiem, a potem, przez kilka dni trwa ogólnocampingowa wymiana sprzętów, które przyleciały znikąd.
Ale mniejsza z tym, na razie nie wieje.
Zresztą... On w tym swoim wozie nie musiał się tym martwić.
Rozłożył stolik i krzesełko, ustawił daszek, otworzył piwo i zabrał się na poważnie za wypoczynek.
Wieczorem zrobił sobie kolację, ale wcześniej poszedł popływać, wyskoczył do obozowego sklepiku, był widziany w najbliższej pizzerii, coś poczytał, gdzieś się przeszedł, pojeździł na rowerze. I wszędzie sam! Biedactwo.
Żal mi się zrobiło. Taki samotny w takich pięknych okolicznościach przyrody.
Szkoda tak, bo ani do kogo gęby otworzyć, ani z kim się piwa napić…
-Tato, tato jak chcę nad morze!
-Tato, tato, a ja nie chcę, ja na basen!
-A ja bym się wybrała do miasta…
O czym to ja tu? A tak.. Ani z kim się piwa napić, pośmiać czy zamienić sło...
-Tato, tato, ja chcę naleśniki!
-A ja nie chcę, idźmy na pizzę!
-A ja nie zjem owoców morza!
..Sło…wa, Y… tak - słowa. Siedzi taki smętnie sam, czyta książki, słucha muzyki, z braku opcji jeździ na rowerze, wszędzie i ciągle sam. No, żal patrzeć.
-Tato, tato, nudzi mi się!
-A on się nie chce ze mną bawić!
-Ja nie zmywam tych przypalonych garnków!
Ech... Dopiero jak zobaczysz kogoś takiego, porównasz sobie, wtedy wiesz jaką wartością są przyjaciele, ludzie bliscy, rodzina.
-Ja chcę bajkę o Chauderze!
-A ja chcę film z Asterixem!
-A ja komedię…
W końcu stwierdziłem, że trzeba coś zrobić, naprawdę nie mogłem już spokojnie na to patrzeć. Znowu samotnie zabrał się do kolejnego zimnego piwa. I co?
Znowu będzie je tak sam pił, czytając z nudów książkę?
Nie, nie mogę na to pozwolić! Wstałem i zdecydowanym krokiem poszedłem do niego. Zagadałem przyjaźnie po campingowo-sąsiedzku i zapytałem, czy by się -kurde- może nie chciał -błagam!- ze mną zamienić chociaż na parę godzin!