Kiedy 15 godzin temu ruszałem w kolejną misję, było ciemno, zimno i padało. Teraz jest tak samo… plus mgła.
Czas wykazać się elastycznością i przenieść gdzieś indziej.
Może na jakieś plaże, ciepłe morze i jeszcze zimne piwo być może?
Tak, czas na kolejne przygody Agenta Specjalnego 5 grupy inwalidzkiej przy którym Johny English jest jak Bond przy Kolargolu.
Tym razem wichry namiętności rzucą nas w objęcia Japonii, tzn. Słowacji, a konkretnie Słowenii, bo w życiu trzeba być elastyczny.
Trzeba mieć plany, plus jakiś mały planik awaryjny i wyjście bezpieczeństwa, ale dobrze jest też zbytnio się do nich nie przywiązywać, gdyż życie potrafi zaskoczyć nam rzyć, a wtedy, trzeba działać proaktywnie, wykazać się inicjatywą, i elastycznie dopasować się do sytuacji.
Tak jak jeden gość w Japonii, reporter. Pojechał, z okazji Igrzysk (Igrzyska to jest to wszystko co nie jest Olimpiadą) do Kraju Kwitnącej (pod okiem) Wiśni i tam, w pociągu, zostawił plecak.
Ze wszystkim co miał: dokumenty, instrumenty, kasa, tasak, sprzęt do reporterowania i akcesoria do raportowania.
Trudno mu się dziwić, tam pociągi są tak szybkie, że jak wstał i udał się do wyjścia żeby wysiąść, to zanim dotarł do drzwi - nasz nieprzyzwyczajony do tej kultury biały człowiek - była już kolejna stacja.
Nim pomyślał „WTF?” i zrozumiał co się dzieje - już była następna, wiec jak już wysiadł, i kolejnym pociągiem wracał, to tak się spiął żeby utrafić, iż dobrze wysiadł, brawo, ale bez plecaka.
To był Europejczyk w dodatku zPolski, wiec na podstawie wcześniejszych doświadczeń stwierdził - dobra, już po plecaku, poszło się w pi…u i ebać.
I smętnie siadł, zadumał się i wpadł, na pomysł: pójdzie na posterunek policji, zgłosi swoje pobicie i zaginięcie, nieprzygotowanie do zajęć, i najlepiej niech go od razu zamkną, bo jak ma tak wróci do domu… to wolałby nie wracać.
Taki plan: niech go zamkną, na tak długo aż śmiech przycichnie, a jak nie, to niech zetną mu od razu łeb mieczem, bo niehonor dłużej tak żyć.
Wchodzi na posterunek, a tam się gną w ukłonach.
No to on również, bo kulturka musi być.
Ten nasz Gościu po japońsku no parlando, oni po polsku tak samo, a razem po angielsku coś mówią, tylko że każde innymi dysponuje wyrazami.
Znam ten ból, bo weź się tu gdzieś spotkaj, współczucia ślę wyrazy.
Gną się i tak dyskutują:
-Gnę się w ukłonach i od razu mówię: po Gaijińsku nie mówię.
-Gnę się w ukłonach, nie wiem co mówisz, bo nie mówię po japońsku, ale jest taka sprawa, że zgubiłem plecak w pociągu, no i kicha.
-Gnę się w ukłonach, ale jak już mówiłem nie mówię po polsku, lecz domyślam się, że pewnie to ty jesteś ten obcy co zostawił plecak w pociągu i na zdrowie.
-Gnę się w ukłonach i pytam jak umiem na migi, co by tu zrobić żeby pójść na jakieś 10 lat do waszego więzienia, bo słyszałem, że tam warunki dobre, a chciałbym żeby sprawa trochę przycichła, gdyż zgubiłem wszystko co miałem. Nie będzie transmisji, z igrzysk emisji, i jest właśnie po mojej misji, a w domu czeka na mnie tylko dymisja a zaraz potem eksmisja. Przy tym Sexmisja to mizeria.
-Gnę się w ukłonach i gdybym cię rozumiał i wiedział co ty tam mówisz, to bym ci powiedział, że domyślam się iż masz przerąbane bo zgubiłeś wszystko co miałeś ze sobą i w domu czeka cię dymisja i eksmisja, i pewnie byś chciał jakieś 10 lat przeczekać u nas, najlepiej w wiezieniu bo mamy super warunki.
-No i co teraz, bo już nie mogę się dłużej giąć, a nic nie rozumiem?
-No i co teraz bo widzę, że nie możesz się już dłużej giąć, a nic nie rozumiem?
-Dobra, widzę, że nic z tego, to idę umrzeć pod mostem.
-Dobra, widzę, że masz ochotę iść umrzeć pod mostem, proszę o to twój plecak.
Bo to była taka elastyczna taktyka.
Już wcześniej się okazało, że gość zostawił ten plecak, a ponieważ pociągi w Japonii są szybsze niż światło, to zanim nasz bohater doszedł na posterunek, to mu ten plecak odesłano najbliższym transportem. Bo w Polsce najszybszy transport ma mle-ko, a w Japonii ple-cak i sa-ke.
I oni się gięli w ukłonach żeby elastycznie przeciągnąć czas, aż ktoś ten tobołek przyniesie z dworca.
Nasz uratowany przyjaciel tak się wzruszył, że aż głową ruszył i wydukał z siebie po japońsku: A TO TAK TO, TO DZIĘ KI I NA RA!
Japoński posterunkowy zaś, również umiał się znaleźć, poruszył palcem w japonce, przypomniał sobie jak kiedyś jadł w jednym barze i że byli tam jacyś turyści, chyba właśnie z Europy, zaryzykował więc: KU RWA MAC!
I to jest elastyczna kreatywność! A nie, że do więzienia albo ściąć łeb i luz.
Tak, Japonia to dziwny kraj.
Niby się wyludnia, na wsiach posiadłości popadają w ruinę, a w mieście ludzie się cieszą jak mają metr kwadratowy na którym mogą się zwinąć w kłębek o 2 w nocy zaraz po robocie, a jutro to wbijacie na imprezę, mam JAKO TAKI metraż, ale spoko, naprawdę, wszyscy się zmieszczą!
Albo jedzenie, mają takie, że na wszelki wypadek przed zjedzeniem dobijasz to pałeczką (bo nie wiesz co to, wybierałeś przecież po obrazkach), a potem się okazuje, że najlepsza zupa świata to z Japonii ramen, i na wieki wieków.
Ale nasza tu akcja dzieje się w Słowenii (tak, taka Słowacja tylko, że niżej… jeszcze niżej).
Dlaczego więc wspominam o Japonii skoro jesteśmy w Słowenii? A…. Bo najlepszy ramen (na wieki wieków) jadłem w Słowenii, a trzeba być elastycznym.
Różne - życie jak i ta opowieść - przynosi nam niespodzianki, w różne części świata nas nosi i nawet najlepszy plan trzeba czasem wsadzić sobie w rz., i zacząć improwizować.
Elastyczność i gibkość, w życiu, w kroku, na obiekcie oraz w terenie. Gdyż nawet najlepszy plan może nie wypalić.
A ja, w tej Słowenii, miałem najlepszy, a nawet bardzo dobry plan!
Uknułem go w moim posępnym, ale genialnym umyśle, zaraz po tym jak się zorientowałem, że ukradli mi kurtkę w pociągu.
Z gore-texu była i aż gorę tu textem jak myślę o tym rozbójniczym akcie.
Oj gnoju, jeszcze cię nie złapałem, a już mi cię żal.
Kiedy wysiadłem z pociągu na tej małej słoweńskiej górskiej stacyjce, niemal od razu zorientowałem się, że coś jest nie tak.
Deszczem zacina, wieje mi po karku i nerach. Jakieś mam dygoty i dreszcze, jakoś mi zimno… i co kurwa jeszcze?
Coś się tu mocno nie zgadza i wtedy się zorientowałem - przecież nie mam na sobie kurtki!
Ach, wiec to tak, wysiadłem z pociągu bez kurtki, a ponieważ jestem czujny i precyzyjny jak saper i bibliotekarka w jednym - to jest tylko jedno wytłumaczenie: musieli Mi_ ją ukraść!
Plan odzyskania mienia wykrystalizował szybciej niż trwał udział Rutkowskiego w Tańcu z Gwiazdami.
Jestem obywatelem świata, znam nie takie ja zadu…kątki. Ogólnie wiem o co tu kaman i zwyczajnie niezły ze mnie agnet, więc od razu dopasowałem sposób działania do lokalnej kultury, waluty, sytemu energetycznego i infrastruktury.
Teraz powiem tylko tyle: będą cierpieć.
To jest Unia, tu chwilowo nie ma problemów z prądem, nie tak jak w krajach 3 świata czy coś lajk dys, gdzie czasem przychodzi nam działać więc i improwizować.
Gdzie musiałbym skombinować taksówkę, żeby z niej wyciągnąć akumulator, żeby móc oświetlić sobie miejsce przesłuchania i dodać trochę energii, przy pomocy elektrod, podpiętemu do niego interlokutorowi.
Tu będzie łatwiej, ot zwyczajnie wybijam na dworzec, wywlekam z kanciapy zawiadowcę, profilaktycznie ładuję mu z bańki - kontakt fizyczny zawsze przełamuje pierwsze i wszelkie inne lody.
Kolejne kroki mego planu: Kraj jest zinformatyzowany, włamuję się więc do kolejowego systemu informatycznego, znajduję monitoring z mojego pociągu, przeglądam kamery zainstalowane w wagonie. Błyskawicznie odnajduję tam siebie, analizuję obraz, z miejsca wyszukuję złodzieja, a w bazie danych twarzy Interpolu dopasowuję ten jego złodziejski ryj.
Potem już z górki: znajduję jego numer, lokalizuję jego smartphona, łamię zabezpieczenia, piszę wiadomości (żeby go zagadać), a w miedzy czasie jadę na miejsce lokalizacji.
Już jestem obok, już powinien czuć mój oddech (ma ktoś tik toka?), i w końcu dzwonię do drzwi, a on odbiera…
Nie, nie, to żart, jak odbiera jak obie ręce ma już złamane?
Teraz grzecznie (przypominam: zawsze grzecznie!) proszę go o zwrot mienia. Oczywiście zdając sprzęt błaga o litość i wybaczenie.
Ja, no cóż… ja do ciebie nic nie mam chłopcze, to swego Boga proś o wybaczenie, ja wam teraz tylko zorganizuję spotkanie.
Taki mam plan…i to jest TEN PLAN!
Może będę musiał być elastyczny, coś modyfikować, zmieniać strategie i kluczyć, ale jedno wiem: będę bezlitosny.
Głową tu ręczę, skopię im tyłki jak w Szreku schodom Osioł poręcze!
„Ale będzie jatka, no będzie rzeźnia normalnie!”
Prościzna, czas więc na start.
Wbijam na dworzec, wyszukuję - planowo - zawiadowcę, i już do niego uderzam, a ten, jak tylko mnie widzi, szczerzy się jak łysy do sera i woła:
-O, ale super, że pan jest. Tak się zastanawiałem jak tu pana odszukać, bo wiesz pan, z pociągu dzwonili, że taka gapa i kurtkę pan tam zostawił. Ale już ją przekazali i ładnie poskładana żeby się nie wybrudziła jedzie tu składem powrotnym i zaraz będzie!
-Y…. No to ten… SAJONARA! - odpowiadam.
Gdyż elastycznym trzeba być!
________________________________________________________
www.szosami.com
buycoffee.to/SzosaMi